Czy to nie jest tak, że akceptujemy dziwaczność świata tego filmu ze względu na intensywność z jaką się nam narzuca? Szeroki ekran, soczyste, trochę nierelne barwy działają na naszą podświadomość i wierzymy w prawdziwość reakcji bohaterów.
Film trafi na wideo za miesiąc. Czy na wąskim ekranie telewizora, gdy kolory wyblakną a do relacji widz-postać dołączy jeszcze lektor, historia wyda nam się równie poruszająca? Wydaje mi się, że wówczas zobaczymy w pełnym świetle to, co teraz niektórzy ledwo dostrzegają: ból mija tu zbyt szybko, a winy (jeśli u Almodovara coś podobnego istnieje) darowane są zbyt łatwo i bez skruchy ze strony winowajcy.